Perfekcjonizm - czy zawsze taki zły?
W dużym uproszczeniu, współczesne badania psychologiczne mówią o dwóch rodzajach perfekcjonizmu: zdrowym i neurotyczny.
Zdrowy perfekcjonizm to dążenie do ciągłego rozwoju, doskonalenia, poszukiwanie nowych wyzwań i tego, jak dane zadanie można zrobić lepiej. Osoby znajdujące się w tym obszarze też odczuwają presję związaną z koniecznością “sięgania po więcej”, ale uleganie jej nie wiąże się z dużym dyskomfortem. Zdrowy perfekcjonista wie, że doskonałe jest lepsze od zrobionego, ale dążenie do doskonałego sprawia mu satysfakcję. Takie osoby stawiają sobie wciąż ambitne cele a ich osiąganie daje im przyjemność. Choć są narażeni na wypalenie czy podkopywanie poczucia własnych umiejętności to częściej jednak potrafią dostrzec swoje osiągnięcia, docenić je a porażki wykorzystać jako naukę w dalszym rozwoju.
Neurotyczny perfekcjonizm jest tą “ciemniejszą” odmianą. Wiąże się z poczuciem przymusu ciągłego doskonalenia, przekraczania własnych możliwości, doskonalenia tego, co przed momentem wydawało się bliskie ideału. Neurotyczni perfekcjoniści skupiają się na procesie rozwoju i ciągłego ulepszania tak bardzo, że cierpią na tym ich społeczne relacje. Potrafią tak zatracić się w wykonywanej pracy, że zapominają czasem o podstawowych czynnościach, takich jak jedzenie czy sen. Często też są wobec siebie niezwykle krytyczni i oceniający a większość ich zachowań wynika z obaw o bycie niewystarczająco dobrym/dobrą w danym obszarze.
Stąd tylko krok do syndromu oszusta, który u szczególnie mocno udziela się neurotycznym perfekcjonistom, choć i ci zdrowi nie są od niego wolni.
Syndrom oszusta polega na tym, że dana osoba odczuwa silny lęk przed tym, że jej niekompetencja wyjdzie na jaw. Za moment wszyscy dowiedzą się, że nic nie umiem, że nie powinno mnie być na tym stanowisku/w tej firmie. A do oceny tego “dobrze” służy wewnętrzny kompas ustawiony na dążenie do perfekcji. Czy ktoś powiedział sukces? Przecież to czysty przypadek/każdemu by się udało. I oczywiste jest, że za moje oszustwo dostanę za to jakąś karę, zostanę wyśmian_, odrzucon_. W związku z odczuwanym lękiem może pojawiać się wycofanie społeczne, prokrastynacja, skłonność do sięgania po różne substancje, by rozładować napięcie.
To, czy terapia/wsparcie psychologiczne jest potrzebne, zależy od tego, jak się ze swoim perfekcjonizmem czujesz. Czy odnajdujesz część siebie w opisie syndromu oszusta i widzisz, że utrudnia Ci codzienne funkcjonowanie. Świadomość problemu, zauważenie go, to pierwszy krok do zmiany.
Badania dowodzą, że perfekcjonizm może mieć swoje 3 źródła:
- uwarunkowania genetyczne
- to, czego uczymy się w od okresu dzieciństwa - np. poprzez obserwację swoich rodziców, opiekunów, to, co od nich słyszymy (np. Tylko 4, czemu nie 5? Kasia dostała 5, Ty nie możesz? Dlaczego nie możesz być tak grzeczny jak Twój brat? - wtedy też rodzi się w nas poczucie wstydu, że nie spełniamy jakichś określonych norm)
- to, w jakim stylu wychowali nas nasi opiekunowie - bez wdawania się w szczegóły, im bardziej styl ten opierał się na wzbudzaniu w nas lęku i zawstydzenia, tym bardziej prawdopodobne, że wykształcimy w sobie neurotyczną formę perfekcjonizmy.
Jak można radzić sobie z syndromem oszusta?
- Zauważać swoje schematy. Obserwować i znaleźć trigger. Im więcej momentów wyłapania tego krytycznego głosu w naszych doświadczeniach, tym łatwiej będzie go rozbroić. Nie ignorować go, posłuchać przez chwilę.
- Sprawdzić, jakie strategie radzenia sobie z tym syndromem przyjęliśmy. Co robię, żeby było mi lepiej? Zagłuszam, wypieram, racjonalizuję?
- Porozmawiać z kimś, kto też tak ma. Wsparcie społeczne i uświadomienie sobie, że nie jestem sam_a z tym problemem ma czasem niesamowitą (i moim zdaniem bardzo niedocenianą niedocenianą) wartość.
- Poprosić o pomoc specjalistę - psychoterapętę, psychologa, coacha. Kogoś, z kim możesz nawiązać relację opartą na zaufaniu i w ten sposób przepracować ten kawałek.
Hej, a gdzie książki i podcasty?
Wierzę, że znasz podstawy wyszukiwania treści w przeglądarce internetowej. Nie będę odbierać Ci tej przyjemności poszukiwania. Zwróć proszę uwagę, że to, co znajdziesz jest tylko narzędziem (czasem pomocnym, tak), ale nie sięgnie do źródła tak mocno i skutecznie jak własny wgląd i rozmowa. A może masz już za sobą (lub jesteś w trakcie) rozbrajania bomby z napisem “syndrom oszusta”? Bardzo jestem ciekawa, co zadziałało u Ciebie. Daj koniecznie znać!